Polscy tenisiści w Australian Open 2020 grają w kratkę. We wtorek cieszyliśmy się z awansu Huberta Hurkacza i smuciliśmy porażką Magdy Linette. W środę opłakujemy „Hurkiego”, ale też świętujemy awans Igi Świątek, która jest ostatnią nadzieją na dobry występ w turnieju singlowym pierwszego turnieju wielkoszlemowego w nowym roku.
AO 2020: Świątek gra dalej
Iga Świątek wraca do gry po dłuższej przerwie spowodowanej urazem, więc nikt nie oczekuje od niej cudów. Cieszy jednak, że wielka nadzieja polskiego tenisa kobiecego nie szuka tanich wymówek tylko gra na tyle, na ile ją obecnie stać.
To co pokazała w konfrontacji z doświadczoną Węgierką Timeą Babos przeszło najśmielsze oczekiwania ekspertów i kibiców. 18-letnia zawodniczka dosłownie zmiotła rywalkę z kortu.
Świątek od początku do końca kontrolowała boiskowe wydarzenia, nie pozwalając narzucić rywalce warunków. W efekcie węgierska tenisistka była w stanie ugrać zaledwie pięć gemów, trzy w pierwszym i dwa w drugim secie.
W II rundzie na nastoletnią warszawiankę czeka jeszcze trudniejsza rywalka, doświadczona Hiszpanka Carla Suarez. Pojedynek ten odbędzie się już w czwartek.
AO 2020: Hurkacz przegrywa i żegna się z turniejem
Radość ze zwycięstwa Igi Świątek mąci polskim kibicom porażka Huberta Hurkacza, który w pierwszej rundzie zmagań singlistów był w stanie odwrócić losy meczu ze stanu 0:2 setach, ale w środę ta sztuka mu się nie udała.
23-latek z Wrocławia nie sprostał reprezentantowi gospodarzy, Johnowi Millmanowi. Spotkanie trwało zaskakująco krótko, bo niżej notowany rywal do zapewnienia sobie zwycięstwa potrzebował zaledwie trzech setów.
W szczegółach wyglądało to tak: 6:4, 7:5, 6:3. Tym samym popularny „Hurki” plany podboju Australian Open musi odłożyć do przyszłego roku, a kibicom pozostaje już tylko wspieranie Igi Świątek i deblistów.
